MM Speakers Corner. Automatyzacja i robotyzacja polskich firm
Do udziału w drugim panelu dyskusyjnym w ramach tegorocznego MM Speakers Corner zaproszeni zostali: Dariusz Wabik, menedżer sprzedaży w Fanuc, Dawid Woźniak, kierownik ds. kluczowych klientów Działu Robotyki w Yaskawa, Rafał Kluska, CEO firmy Güdel, Radosław Matiakowski, prezes RT Robotics, oraz Paweł Zieliński, general manager na Europę Wschodnią w firmie Remmert.
Jednym ze spostrzeżeń, jakie pojawiły się podczas I panelu dyskusyjnego w ramach MM Spekaers Corner, był coraz większy problem integratorów z obsługą zleceń na polskim rynku. Prowadzący spotkanie Radek Brzózka zadał więc obecnym na drugim spotkaniu panelistom pytanie, czy oznacza to, że coś się u nas wyraźnie zmienia i mamy szansę zmniejszyć dystans do krajów bardziej rozwiniętych pod względem robotyzacji i automatyzacji.
W odpowiedzi Dariusz Wabik z Fanuc zwrócił uwagę, że najlepszym sposobem na niedostatki produkcji czy słabą automatyzację jest konkretne działanie. Firma Fanuc od początku swojej obecności w Polsce dba o to, by polskie zakłady produkcyjne miały do dyspozycji te same środki automatyzacji produkcji co ich konkurenci z innych krajów, aby mogły implementować u siebie tak samo innowacyjne rozwiązania. Choć rzeczywiście niedostatki na polskim rynku w obszarze automatyzacji i robotyzacji są widoczne, to polscy przedsiębiorcy coraz bardziej interesują się nowymi rozwiązaniami i chcą je u siebie wdrażać – stąd też coraz dłuższe terminy realizacji wyznaczane przez integratorów.
Człowiek kluczową przyczyną robotyzacji
Na pytanie o to, czy zwiększone zainteresowanie robotyzacją wynika z problemu rynku pracownika i konsekwencji, jakie w związku z brakiem kadry muszą ponieść przedsiębiorcy, Dawid Woźniak z Yaskawa stwierdził, że polski przemysł ma sporo w tym obszarze do nadrobienia, skoro średnia gęstość robotyzacji u nas to ok. 32 roboty na 10 tys. zatrudnionych wobec 90 średniej europejskiej. Zgodził się, że rekordowo niskie bezrobocie wpływa na zwiększone zainteresowanie robotyzacją, zwrócił też jednak uwagę na zmianę pokoleniową. Milenialsi chcą funkcjonować inaczej i inaczej pracować. Oczekują pracy „czystszej”, nie chcą wykonywać zadań, które mogą przejąć roboty.
Także Rafał Kluska z Güdel zgodził się, że jest problem pracowników. Dotyczy to nie tylko firm oferujących roboty, ale też samych wspomnianych integratorów, którzy również doświadczają problemów z kapitałem ludzkim. To jedna z przyczyn wydłużonych czasów realizacji zamówień. Tym bardziej że zainteresowanie automatyzacją i robotyzacją wyraźnie widać i to jest perspektywa najbliższych 10 lat.
Zwiększoną liczbę projektów automatyzacyjnych zauważa też Radosław Matiakowski z RT Robotics. Kluczową kwestią jest starzenie się społeczeństw, które powoduje, że od robotyzacji ucieczki nie ma i trzeba się przygotować na jeszcze większe wyzwania. Należy do nich pozyskanie specjalistów od szkoleń, wdrożeń, obsługi maszyn i robotów. Często bowiem klient wie, że robotyzacja u niego jest konieczna, ale nie wie, jak ją przeprowadzić. Wyobraża sobie, że wystarczy wprowadzić robota do zakładu, nie mając świadomości, że wymaga to szeregu zmian w podejściu do całego łańcucha produkcji.
Zdaniem Pawła Zielińskiego z Remmert wzrost zainteresowania automatyzacją zauważalny jest szczególnie od ok. 5 lat, a wynika to głównie z chęci optymalizacji procesów. Postrzega to jako naturalną kolej rzeczy, zgadzając się, że jedną z głównych przyczyn są braki kadrowe i problemy ze znalezieniem pracowników.
Dojrzałość i innowacyjność polskich firm
Na pytanie o poziom innowacyjności polskich przedsiębiorstw, o to, czy wdrażanie nowoczesnych rozwiązań to wyraz szukania sposobu na doraźne problemy, czy rzeczywistej innowacyjności firm, Rafał Kluska z Güdel zwrócił uwagę na ogólną zasadę działania przedsiębiorców, którzy zawsze chcą maksymalizować wydajność i minimalizować koszty. Obok problemu z dostępem do kapitału ludzkiego jest więc też drugi kluczowy powód automatyzacji i robotyzacji – potrzeba obniżania kosztu jednostkowego produktu, zwiększania wydajności produkcji. Tylko to pozwoli przetrwać na rynku.
Zgodził się z tym Dariusz Wabik z firmy Fanuc. Rzeczywiście firmy w Polsce reagują dziś głównie na brak zasobów ludzkich i chodzi nie tylko o wykwalifikowaną kadrę, ale też pracowników podstawowych, jednak istotny jest też aspekt biznesowy – zmniejszanie kosztów produkcji poprzez zwiększenie wydajności dzięki automatyzacji.
Prowadzący Radek Brzózka zwrócił uwagę, że z opinii tych wyłania się jednak obraz rozwiązywania doraźnych problemów za pomocą robotyzacji. Czy mimo to można uznać, że zainteresowanie klientów automatyzacją i robotyzacją świadczy w pewnym stopniu o dojrzałości polskich przedsiębiorców?
Dawid Woźniak z Yaskawy w odpowiedzi na to pytanie zauważył, że widać i jedną, i drugą wskazaną tendencję. W Polsce wciąż często sięgamy po innowacje na zasadzie gaszenia pożaru. Jak już brakuje pracowników, to szuka się innych rozwiązań. Klienci docierają do nich, korzystając z kontaktów na targach, ale też coraz częściej z marketingu sieciowego. Podglądają pomysły innych. Problemem jest to, że często nie chcą płacić za integrację. Wiedzą, że muszą ponieść wydatek na robota, np. rzędu 50 tys. euro, ale nie rozumieją, czemu mają ponosić dodatkowy koszt 100 tys. euro na integrację. A Przemysł 4.0 to tak naprawdę połączenie świata automatyki ze światem IT. Chcemy jak najlepiej wykorzystywać nasze aktualne maszyny, korzystać z danych, do których dostęp już mamy. Mamy dziś czas żniw dla firm z branży IT.
W przekonaniu Radosława Matiakowskiego z RT Robotics spory wpływ na to, że klienci nie chcą płacić za integrację, mają roboty współpracujące. Prostota ich programowania sprawia, że klient nabiera ochoty, by samodzielnie wdrażać automatyzację. Trochę to przeformułowało robotykę.
Rafał Kluska z Güdel na podstawie doświadczenia swojej firmy stwierdził, że klienci są jednak coraz bardziej świadomi, coraz częściej, rozmawiając o automatyzacji początku linii produkcyjnej, doskonale wiedzą, że na końcu procesu też będą musieli kolejne etapy automatyzować. Jest to efekt prowadzonych przez lata działań, szkolenia rynku, wyjaśniania, czym jest automatyzacja i robotyzacja. Po 10 latach przynosi to efekty w postaci coraz większej świadomości klientów.
Także firma Fanuc, jak stwierdził Dariusz Wabik, od ponad 10 lat edukuje klientów, tłumaczy, na czym polega robotyzacja. I widzi już wyraźne tego efekty – od mniej więcej 3 lat klienci pytają nie o implementację rozwiązań dla pojedynczych punktów produkcji, ale o automatyzację całych procesów. Struktura zapytań zmienia się w tym kierunku. Ukierunkowany marketing spowodował, że klient nie patrzy już przez pryzmat jednego miejsca na hali, ale globalnie. Wciąż nie zawsze go stać, by całość automatyzować, ale kiedy pyta, to ma już wizję końca. Dzięki temu inaczej się dziś rozmawia.
Paweł Zieliński z Remmert na podstawie doświadczenia własnej firmy ma jednak przekonanie, że całościowe podejście do automatyzacji procesów produkcyjnych wciąż jest rzadkie. Najczęściej rozmawia się o automatyzacji pojedynczych procesów w ramach całej linii. Tymczasem nierzadko zdarzają się sytuacje, że wystarczyłoby lepiej zorganizować posiadane środki produkcji i już osiągnięto by oczekiwaną optymalizację, jednak klienci tego po prostu nie wiedzą.
Kogo stać na automatyzację i robotyzację?
Odnosząc się do tak różnych doświadczeń firm, jeśli chodzi o świadomość klientów, prowadzący Radek Brzózka zainteresował się strukturą klientów – o jakich firmach w zasadzie mowa, jakiej wielkości? Czy to prawda, że mniejsi pozostają wciąż przy starych rozwiązaniach, bo ich nie stać na zrobotyzowane rozwiązania?
– Absolutnie wszyscy interesują się takimi rozwiązaniami – odpowiedział Dariusz Wabik z Fanuc. – Średni przedsiębiorcy mają dziś większą dostępność do kredytów, leasingu, opcji wypożyczania maszyn. Najciekawsze jest jednak to, że nawet mikroprzedsiębiorcy, bardzo małe, kilkuosobowe zakłady zaczynają pytać o roboty. Nadal ich nie stać, ale już wiedzą, że muszą wdrożyć robotyzację. Pytanie, jak to sfinansować. W moim przekonaniu pieniądze się znajdą, ważny jest powód, żeby ich szukać.
Jak zauważył Rafał Kluska z Güdel, celem nadrzędnym każdej organizacji jest przetrwanie i rozwój. – A dziś niezależnie od wielkości przedsiębiorstwa wymaga to automatyzacji i robotyzacji – podkreślił.
Dlaczego jednak to dziś widać zmiany w podejściu do tych procesów, skoro 2, 3 lata temu cele były takie same?
– Cały czas widać u nas jeszcze jedną barierę: wynagrodzenia – powiedział Radosław Matiakowski z RT Robotics. – Nasi klienci liczą koszt zwrotu z inwestycji, kalkulując 30–32 zł za roboczogodzinę. Na rynku szwedzkim czy niemieckim to jest 30-32 euro, co oznacza, że u nas czas zwrotu z inwestycji jest czterokrotnie dłuższy.
Dawid Woźniak z firmy Yaskawa zdecydowanie zgadza się, że zwrot z inwestycji to jeden z najtrafniejszych argumentów za wdrożeniem automatyzacji i robotyzacji. Dziś nie pyta się, ile dane rozwiązanie kosztuje, tylko kiedy się zwróci.
Jak jednak zauważa Paweł Zieliński z Remmert, zdecydowanie wszystkie przedsiębiorstwa poszukują rozwiązań pozwalających na optymalizację procesów. Co ciekawe, często właśnie małe firmy upatrują swoich szans w automatyzacji. Kluczowe jest jednak całościowe podejście do niej. To automatyzacja całego procesu znacznie poprawia konkurencyjność firmy.