Od Gabonu do Japonii
Raven MediaKiedy w 2004 r. Polska wchodziła do Unii Europejskiej, nasz PKB per capita plasował nas gdzieś między Gabonem, Malezją i Wenezuelą. Dziś, ponad 20 lat później, gonimy Japonię, Hiszpanię i Wielką Brytanię. Jak to jest jednak, że akurat teraz, kiedy mamy powody do dumy, coraz głośniej słychać głosy, że „lepiej było wcześniej”?
Przeglądając świeże dane ekonomiczne, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że żyjemy w czasach zdumiewającej amnezji zbiorowej. Mamy najszybciej rosnącą gospodarkę w Unii. Nasz udział w unijnym PKB podwoił się z 3 do 6%. Staliśmy się 20. eksporterem towarów na świecie. A jednak słychać: „UE nas zniewala”, „byliśmy dumni w PRL-u”, „Bruksela dyktuje warunki”.
Pozwólcie, że powiem wprost – to bzdura. I to niebezpieczna bzdura.
Prawda jest taka, że Polska zawdzięcza swój sukces nie cudownemu przywództwu jednej partii czy spektakularnym zasobom naturalnym. Zawdzięcza go konsekwentnej transformacji gospodarczej, otwartości na Zachód i – nie bójmy się tego słowa – integracji z Unią Europejską. Zwłaszcza integracji z niemiecką maszyną przemysłową. Tak, z tymi samymi Niemcami, które dziś borykają się z kryzysem motoryzacji i drastycznym spadkiem zamówień w przemyśle.
O tym, jak daleko zaszliśmy, świadczy fakt, że teraz, kiedy Stuttgart i Wolfsburg kichają, my już nie dostajemy zapalenia płuc – co najwyżej lekkiego przeziębienia. A to dlatego, że przestaliśmy być tylko „tanim montownikiem”. Dziś oferujemy kompetencje. Mamy 1,6 miliona inżynierów – czwartą największą pulę w Unii. Od 2016 r. liczba ta wzrosła o 45% – szybciej niż w całej Europie Zachodniej.
Polski eksport nie polega już na wysyłaniu hydraulików do Francji. Nasze firmy inwestują za granicą – od 2018 r. zaangażowanie kapitałowe polskich przedsiębiorstw w Europie Zachodniej wzrosło o 60%. 14 polskich marek znalazło się w rankingu Europe 500 firmy Brand Finance. To efekt dwóch dekad ciężkiej pracy, reform i odwagi do patrzenia w przyszłość.
Oczywiście nie wszystko jest idealne. Jednak, gdy patrzę na te liczby przez pryzmat tego, skąd wyszliśmy, widzę nie powód do narzekania, lecz do mobilizacji. Mamy fundamenty. Mamy kompetencje. Mamy momentum.
MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ TAKŻE
I właśnie dlatego nie możemy sobie pozwolić na samobójczy flirt z populistami, którzy obiecują „powrót do świetności” przez izolację. Historia nie zna przykładów krajów, które się wzbogaciły, zamykając granice i odcinając się od rynków. Nasza siła płynie z tego, że jesteśmy częścią europejskiego ekosystemu przemysłowego. Że uczestniczymy w łańcuchach dostaw, które ciągną się od Lizbony po Berlin.
Kończąc ten rok pełen wyzwań, chciałbym życzyć Państwu – właścicielom firm, menedżerom, inżynierom, pracownikom hal produkcyjnych – przede wszystkim zdrowego rozsądku. Byśmy pamiętali, skąd przyszliśmy i doceniali, gdzie jesteśmy. Byśmy nie dali się zwieść prostym obietnicom o świetlanej przeszłości, której tak naprawdę nigdy nie było.
Niech 2026 rok będzie rokiem dalszego wzrostu – nie tylko PKB, ale i świadomości własnej wartości. Bo Polska naprawdę ma powody do dumy. I do dalszej, mądrej pracy.






















