Przemysł napędzany wiatrem

Ustawa o odnawialnych źródłach energii otwiera nowy rozdział w historii polskiej energetyki. Choć mocno krytykowana, stanowi konkretny punkt odniesienia dla inwestycji w OZE, zwłaszcza w sektorze energetyki wiatrowej, która zdecydowanie przoduje na polskim rynku energii odnawialnej. A plan jest ambitny: według Ministerstwa Gospodarki w 2050 r. energia pozyskiwana z OZE ma pokrywać 1/3 zapotrzebowania energetycznego naszego kraju.
Choć nowa ustawa o OZE nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań, stanowi bez wątpienia pierwszy krok do uregulowania dynamicznie rozwijającego się sektora OZE – krok tym bardziej potrzebny, że według szacunków Polsce z trudem przyjdzie realizacja unijnych zobowiązań, zgodnie z którymi do 2020 r. udział OZE w produkcji energii w naszym kraju ma wynieść co najmniej 15%. Dziś udział ten wynosi 13%, z czego ok. 7% stanowi energia pozyskiwana z wiatru. To właśnie ten sektor odnotował w ostatnim roku najbardziej dynamiczny wzrost – o 1,3 GW, tj. 35% r/r. Tym samym łu czwartego ustawy wprowadzającego system aukcyjny OZE. O utrzymaniu tendencji wzrostowej w przyszłości zdecyduje więc w dużej mierze sprawność tego systemu oraz polityka rządu w kwestii lokalizacji i warunków budowy siłowni wiatrowych.
Wiatraki na morzu |
Najlepsze warunki do stawiania elektrowni wiatrowych panują na morzu. Stabilna, wysoka prędkość wiejącego nad morzem wiatru sprawia, że instalowane tam turbiny wytwarzają większą ilość energii niż farmy o podobnych parametrach wyjściowych zlokalizowane na lądzie. Ich efektywność jest na tyle duża, że inwestycja ta opłaca się nawet pomimo dużo wyższych kosztów budowy i eksploatacji farmy. Od lat w morskie siłownie wiatrowe z powodzeniem inwestują m.in. Dania, Finlandia, Niemcy, Irlandia, Holandia, Norwegia, Szwecja i Wielka Brytania. Największa z nich – duńska Horns Rev składa się z 80 wiatraków o mocy 160 MW. |
Polska OZE stoi
Obecnie na terenie Polski funkcjonuje 38 farm wiatrowych skupiających ponad 1000 turbin o łącznej mocy 5 GW. Nadal trudno nam się jednak mierzyć z największymi producentami energii wiatrowej – Chinami, USA czy Niemcami (odpowiednio 115 GW, 66 GW i 39 GW w 2014 r.).
Według prognoz Ministerstwa Finansów sytuacja ta w ciągu najbliższych 35 lat ma ulec jednak zasadniczej zmianie: w 2030 r. 1 energii produkowanej w naszym kraju będzie pochodziła z OZE, a 15 lat później odsetek ten wyniesie już 33%. Stymulatorem owych zmian będą z jednej strony inwestycje w rozwój odnawialnych źródeł energii (do 2050 r. moc samych farm wiatrowych ma wzrosnąć czterokrotnie – do 21 GW), a z drugiej – spadek wydobycia węgla kamiennego i brak zgody społecznej na budowę nowych kopalń odkrywkowych węgla brunatnego. Polska będzie więc OZE stała – przynajmniej według rządowych scenariuszy. A dokładniej: wiatrakami, które już dziś zmieniają krajobraz Pomorza, Wielkopolski i Suwalszczyzny.
Szorstkość niemile widziana
Te właśnie te tereny uznawane są bowiem za najkorzystniejsze do budowy siłowni wiatrowych, a to ze względu na silne wiatry, które wieją tu z prędkością 7,2-7,5 m/s przy średniej dla Polski rzędu 3-4 m/s. Uznaje się, że do wprawienia turbiny w ruch potrzebny jest wiatr o sile co najmniej 3 m/s.
Siła wiatru to jednak nie wszystko, zwłaszcza w obliczu postępu technicznego, który – dzięki zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań materiałowych (kompozytów) i napędowych (generatorów szybkoobrotowych, przekładni) – pozwala w pewnym stopniu uniezależnić rozwój energetyki wiatrowej od warunków atmosferycznych. Równie istotny wpływ na wybór lokalizacji ma ukształtowanie terenu, zwane fachowo szorstkością. Im większa szorstkość, a więc nagromadzenie przeszkód terenowych (np. drzew, zabudowań), tym większe prawdopodobieństwo powstawania wirów powietrznych i obniżenia prędkości wiatru. Stąd elektrownie wiatrowe do uzyskania maksymalnej sprawności wymagają dużej, otwartej przestrzeni.
Inwestorzy zza wielkiej wody
Odpowiedni dobór lokalizacji gwarantuje pewny zwrot z inwestycji. Ogromną zaletą wiatru jest bowiem jego odnawialny charakter zapewniający stałe dostawy energii zasilającej turbiny bez konieczności ponoszenia dodatkowych kosztów eksploatacyjnych. Innymi słowy: wiatr będzie wiał zawsze, choć z różną, trudną do przewidzenia prędkością. Z tego względu na etapie planowania inwestycji trudno oszacować spodziewane przychody finansowe. Według danych zebranych od operatorów dobrze umiejscowiona siłownia wiatrowa może generować zyski na poziomie 17-20% rocznie.
Poważną barierą organizacyjną utrudniającą rozwój farm wiatrowych na terenie naszego kraju jest jednak wysoki jednorazowy koszt budowy i przyłączenia turbin wiatrowych do istniejącego systemu energetycznego. Według szacunków każdy 1 MW energii wiatrowej kosztuje średnio 4 mln zł, z czego aż 3 stanowi koszt zakupu niezbędnego wyposażenia: turbin wiatrowych, gondoli, wież i budynków gospodarczych. Pozostałe 25% wydatków pochłaniają procedury administracyjne: przyłącze energetyczne, pozyskanie i przekształcenie ziemi, badania wiatru, prace budowlane i dokumentacja techniczna. Stąd też deweloperami firm wiatrowych w Polsce są głównie najwięksi operatorzy rynku energii: EDP, PGE, RWE, Vortex, Tauron Ekoenergia, Energa oraz E.ON. Przewaga zagranicznych przedsiębiorstw w polskim sektorze wiatrowym staje się jeszcze bardziej widoczna, gdy spojrzy się na rynek dostawców turbin. Tu zdecydowany prymat w 2014 r. wiódł duński Vestas (38,3%), a dalsze pozycje zajmowały kolejno: hiszpańska Gamesa, amerykański GE oraz niemieckie Senvion, Nordex, Enercon i Siemens.
W gąszczu procedur
Poza wysokimi kosztami czynnikiem decydującym o przewadze firm z sektora energetycznego nad inwestorami spoza branży jest wysoki stopień skomplikowania procedur związanych z uzyskaniem pozwolenia na budowę i przyłączeniem farmy do sieci energetycznej. Szacuje się, że proces ten trwa średnio minimum rok. W tym czasie inwestor musi przeprowadzić procedurę formalno-prawną związaną ze zmianą zapisu w planie zagospodarowania przestrzennego, przygotować plan i kosztorys budowy, uzyskać pozwolenie na budowę, a w końcu wystąpić o Warunki Techniczne Przyłączenia do sieci energetycznej 15 kV lub 110 kV. Co więcej, w przypadku siłowni wiatrowych o mocy powyżej 4 MW podłączenie do sieci wymaga budowy oddzielnej linii energetycznej oraz stacji przekaźnikowej (Głównego Punktu Zasilania).
Ostatnim etapem jest podpisanie umowy sprzedaży energii z operatorem sieci energetycznej, poprzedzone uzyskaniem koncesji na jej wytwarzanie wydawanej przez Urząd Regulacji Energetyki i wpisem do Rejestru Świadectw Pochodzenia przy Towarowej Giełdzie Energii.
Stańmy się Danią
W opinii większości inwestorów tym, co najbardziej jednak odstręcza przedsiębiorców od budowy elektrowni wiatrowych w Polsce są negatywne nastroje społeczne, podsycane nikłą wiedzą na temat wpływu turbin na życie i zdrowie człowieka. Nie pomagają nawet twarde dane wskazujące na ogromne korzyści środowiskowe zastępowania energii z paliw kopalnych tą pozyskiwaną z wiatru (m.in. zmniejszenie emisji CO2 o 4500 ton rocznie na każdą turbinę o mocy 2MW).
Owo negatywne nastawienie – w połączeniu z chwiejną jak na razie polityką rządu – sprawia, że o przyszłości energetyki wiatrowej w Polsce rozstrzygną kolejne lata. Dla porównania: w Danii sektor OZE wspiera 70% społeczeństwa, a zatrudnienie znajduje w nim 50 tysięcy osób. Zamiast więc dążyć do bycia drugą Irlandią, wyznaczmy sobie inny cel: stańmy się Danią.