O automatyzacji, klientocentryczności i przyszłości intralogistyki. Wywiad z Radosławem Steczko, dyrektorem zarządzającym Jungheinrich Polska

Radosław Steczko objął stanowisko dyrektora zarządzającego Jungheinrich Polska sp. z o.o. w marcu 2025 r. Ma za sobą 20 lat doświadczenia w firmie, przechodząc drogę od doradcy handlowego po szefa polskiego oddziału jednego z czołowych producentów rozwiązań intralogistycznych w Europie.
Objął Pan stanowisko dyrektora zarządzającego w marcu 2025 r. Jak ocenia Pan pierwsze miesiące? Jakie wyzwania Pana zaskoczyły?
Rzeczywiście w firmie jestem od 20 lat. Te 20 lat minęło mi jak jeden dzień – jeśli lubi się swoją pracę, to nie spędza się w niej ani jednego dnia. Z jakimi wyzwaniami się spotkałem? Przede wszystkim z tymi dotyczącymi rynku. Jestem na stanowiskach kierowniczych od ponad 15 lat, więc pozostaję na bieżąco z tym, co niesie ze sobą branża. Najtrudniejsze są wyzwania stawiane przez zmieniający się świat. Należy je przewidywać, a nie dopiero na nie reagować.
Jak wieloletnie doświadczenie w Jungheinrich wpływa na Pana wizję kierowania firmą?
Przez te 20 lat dotknąłem wszystkich aspektów naszej działalności – między innymi pracowałem w dziale sprzedaży, czy zajmowałem się serwisem, ale zawsze miałem bliski kontakt z klientem. To jest kluczowe. Zachęcam zespół, żeby wsłuchiwał się w to, co mówią klienci, bo ich potrzeby są dla nas kierunkowskazem do tego jak powinna wyglądać oferta Jungheinrich – to jest właśnie moja wizja.
Interesujące podejście. Czy to oznacza radykalne odejście od tradycyjnego myślenia produktowego?
Dokładnie! To szeroko rozumiane przejście z produktocentryczności na klientocentryczność. Koncentrujemy się na potrzebach biznesowych naszych klientów. Wymiana informacji między ekspertami Jungheinrich, a odbiorcami naszych rozwiązań jest kluczowa i pozwala nam być firmą reagującą na bieżące potrzeby rynku.
Jak postrzega Pan pozycję Jungheinrich Polska na rynku intralogistycznym?
Z pewnością jesteśmy w czołówce wielkiej czwórki wiodących producentów wózków widłowych w Europie. Jungheinrich legitymuje się najbardziej kompleksową ofertą pod kątem zakresu produktowego, innowacyjności i dostępności zaplecza technicznego.
A co wyróżnia Państwa na tle tej konkurencji? Bo przecież każdy z graczy będzie mówił, że ma najlepsze rozwiązanie...
(śmiech) Ma pan rację! Każdy z dostawców przyjedzie do klienta i będzie mówił, że ma najlepsze rozwiązanie. Ale wózek widłowy to nie tylko produkt – kupuje się rozwiązanie.
Jungheinrich ze swoją flotą wynajmu liczącą blisko 10 000 wózków widłowych, z zapleczem serwisowym w postaci 270 techników mobilnych, którzy codziennie wykonują kilka tysięcy usług, docierając do klienta w ciągu czterech godzin daje naszym klientom bezpieczeństwo obsługi.
Jakie są kluczowe elementy strategii rozwoju na najbliższe lata?
Jesteśmy zainteresowani obsługą wszystkich klientów, którzy używają palet, przewożą towary z punktu A do punktu B. Oferujemy zarówno proste jak i złożone rozwiązania, które obsługuje grupa wykwalifikowanych ekspertów.
Posiadamy szeroką gamę produktów – od najbardziej zaawansowanych rozwiązań automatycznych, przez produkty premium do ciężkiej pracy na wiele zmian, aż po rozwiązania wystarczająco dobre do codziennych aplikacji. Realizujemy koncept one stop shopping – klient może znaleźć u nas wszystko od A do Z, aby wyposażyć magazyn i zapewnić ciągłość pracy.
Automatyzacja to jeden z najważniejszych trendów. Jak Jungheinrich podchodzi do wdrażania rozwiązań automatycznych?
Automatyzacja stanowi jeden z filarów naszej strategii rozwijanej od lat. Na rynku spotyka się rozwiązania, które są importowane przez jedną firmę, kompletowane przez drugą, a trzecia bierze odpowiedzialność za ich sprzedaż i wdrożenie. W Jungheinrich sami produkujemy wózki, tworzymy oprogramowanie, uruchamiamy, bierzemy odpowiedzialność za poprawne działanie, konserwację i serwis.
W Polsce mamy zespół doświadczonych inżynierów, który daje wsparcie klientowi na każdym kroku projektu – od koncepcji do wdrożenia. Podkreślamy, że automatyzować nie trzeba metodą zero-jedynkową. Możemy proces zautomatyzować fragmentami – nie trzeba od razu budować nowego automatycznego magazynu, ale można krok po kroku przestawiać się na nowoczesność. Firmy często analizują koszty automatyzacji tylko przez pryzmat czynnika ludzkiego. Wyliczają: ten człowiek będzie kosztował tyle, a robot tyle. To często bardzo uproszczone spojrzenie.
W jakim sensie „uproszczone”?
Proszę sobie wyobrazić magazyn, który może pracować po ciemku, w temperaturze np. 10 stopni. Gdy energia jest znaczącym kosztem, a magazyn pracuje na 3 zmiany, oszczędności na oświetleniu i ogrzewaniu to wymierne korzyści. Robot jest w stanie pracować bez oświetlenia i w dużo niższej temperaturze niż człowiek.
To znaczące oszczędności...
Właśnie! Dodatkowo dochodzi ograniczenie liczby błędów, kosztów związanych z niewłaściwą eksploatacją maszyny czy też z wypadkami. To daje ok. kilkanaście procent całkowitych kosztów eksploatacji.
Co uważa Pan za najbardziej innowacyjne w ofercie Jungheinrich?
Jeśli chodzi o produkty, są to rozwiązania automatyczne. Ale moim zdaniem innowacyjne jest nasze podejście do klienta – klientocentryczność. Odpowiadamy na potrzeby każdego klienta, jesteśmy w stanie dostosować rozwiązania dla każdego.
Dla nas kluczowy jest dialog z klientem nie tylko w momencie sprzedaży, ale przez cały okres współpracy. Zbieramy feedback, szukamy ulepszeń.
Jak realizują Państwo cele zrównoważonego rozwoju?
Zrównoważony rozwój to nie tylko element naszej strategii, ale integralna część tożsamości Jungheinrich. Nie sposób mówić wyłącznie o rynku polskim bez odniesienia się do globalnej filozofii koncernu. Jednym z naszych największych sukcesów jest fakt, że jako jedni z pierwszych na rynku w pełni zelektryfikowaliśmy naszą flotę wózków widłowych, co obecnie pozwala nam ograniczyć emisję CO₂ aż o 15 500 ton rocznie.
MOŻE ZAINTERESUJE CIĘ TAKŻE
Co więcej, aż 99% komponentów każdego wózka Jungheinrich podlega recyklingowi lub ponownemu wykorzystaniu, a nasi dostawcy uczestniczą w procesie samooceny ESG, co zapewnia transparentność łańcucha dostaw. Konsekwentnie wdrażamy globalną strategię „2030+”, której jednym z filarów jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2030 roku.
Jesteśmy także liderem we wdrażaniu technologii litowo-jonowej. W Polsce 7 na 10 wózków Jungheinrich jest wyposażanych w akumulatory litowo-jonowe. Produkujemy je, odpowiadamy za oprogramowanie. Po swoim „pierwszym życiu” w nowych wózkach, baterie po regeneracji zyskują „drugie życie” w wózkach używanych, a następnie część ogniw zostaje użyta w bankach energii. Jeśli chodzi o wózki używane od lat podkreślamy, że nadajemy im drugie życie. Trafiają na rynek, wyglądając jak nowe po gruntownej, kompleksowej regeneracji.
Powyższe działania na rzecz zrównoważonego rozwoju możemy uzupełnić szeregiem mniejszych – jak wprowadzenie elektronicznego obiegu dokumentów, który zastąpił ten papierowy czy wykorzystywanie alternatywnych źródeł energii, jak panele słoneczne w naszych fabrykach i oddziałach czy stopniowe wprowadzanie elektrycznych samochodów do floty aut serwisowych.
Jak zmieniły się oczekiwania klientów na przestrzeni lat?
20 lat temu klienci koncentrowali się na analizie każdego elementu pracy wózka, pilnowali przeglądów i napraw. Dziś klienci oczekują przewidywalności kosztów i gwarancji bezpieczeństwa. Stąd popularność nowoczesnych umów serwisowych, wynajmu z pełną obsługą serwisową. Duże znaczenie ma dla klientów uproszczona komunikacja. Tutaj sprawdza się nasza innowacyjna usługa Call4Service.
Przy pomocy aplikacji wystarczy zeskanować kod QR znajdujący się na wózku, wprowadzić opis problemu i wysłać zgłoszenie. My reagujemy w ciągu czterech godzin roboczych, a mając dane wózka jesteśmy w stanie zapewnić jeszcze bardziej skuteczne działanie.
Jak widzi Pan przyszłość intralogistyki w Polsce za 5-10 lat?
Wyobrażam sobie magazyny automatyczne i półautomatyczne, gdzie operacje automatyczne będą wykonywane automatycznie, a manualne – niekoniecznie z operatorem siedzącym na wózku. Widzę sytuację podobną jak z operatorami dronów. Magazyn w miejscu A, w którym są operacje do wykonania, a wózki manualne wykonujące te zadania są sterowane przez hub operatorów w miejscu B.
Człowiek będzie siedział w dowolnym miejscu na globie, będzie miał dostęp do internetu i będzie sterował maszynami w środowisku zamkniętym. Nie człowieka będziemy relokować do maszyny, tylko człowiek będzie sterował maszynami z odległości.
Jakie są Pana osobiste cele jako lidera Jungheinrich Polska?
Chciałbym, aby Jungheinrich był pierwszym, naturalnym wyborem dla każdego klienta potrzebującego rozwiązań intralogistycznych.
Jestem dumny z naszej kultury organizacyjnej – to ona przekłada się na podejście do naszych klientów i ich potrzeb.
Jakie rady ma Pan dla firm, które zastanawiają się nad automatyzacją?
Zapytaj ekspertów, sprawdź co możesz zautomatyzować. Od automatyzacji nie uciekniemy, warto ją dobrze zaplanować. To jest przyszłość!
Nie wszyscy się z tym zgadzają. Część firm wciąż obawia się zwolnień...
Trzeba uciekać w przyszłość – tylko ucieczka do przodu pozwoli nam przetrwać. Tak jak część zawodów wyginęła, tak jak aktywnych zawodowo kowali już trudno dzisiaj znaleźć – tak i kolejne profesje znikną, a pojawią się nowe. Nie możemy się temu przeciwstawić.
„Ucieczka do przodu" – to brzmi jak motto?
(śmiech) Dobrą puentą będzie właśnie: ucieczka do przodu ... w przyszłość i otwartość na zmiany. Nie bójmy się zmian – to one są motorem postępu, I przede wszystkim – zaufajmy ekspertom.
Rozmawiał Paweł Kruk