Jak zielona jest „zielona wyspa”

Chociaż po okresie spowolnienia gospodarka zaczęła wracać na tory szybszego rozwoju, PKB będzie na razie rósł wolniej niż w kilku latach poprzedzających światowy kryzys finansowy. W dodatku ożywienie koniunktury jest bardzo kruche – pozytywne sygnały z rynku wciąż przeplatają się z informacjami niezbyt pomyślnymi. Wygląda na to, iż poprawa wskaźników makroekonomicznych utrwali się najwcześniej w drugiej połowie 2015 r., a być może dopiero w 2016 r. po uruchomieniu dużych projektów strukturalnych współfinansowanych z budżetu UE.
W przyjętej przez rząd w kwietniu 2014 r. zaktualizowanej edycji „Programu konwergencji”, jaki muszą co roku przedstawiać Komisji Europejskiej państwa UE (w tym Polska) objęte procedurą nadmiernego deficytu, przewidywano, iż PKB powiększy się w 2015 r. o 3,8%, zaś w kolejnych dwóch latach będzie wzrastać o 4,3% rocznie. Szybko jednak okazało się, że w warunkach dekoniunktury w strefie euro, a także sankcji i kontrsankcji handlowych na linii UE-Rosja, prognozy wzrostu muszą zostać obniżone do 3,4% w 2015 r. oraz odpowiednio do 3,7% w 2016 r. oraz 3,9% w 2017 r. Dobrą wiadomością jest natomiast zapowiedź niskiej inflacji, którą Ministerstwo Finansów szacuje w 2015 r. maksimum na 1,2%, a także poprawa sytuacji na rynku pracy, mierzona wzrostem zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw średnio o 50 tys. osób rocznie w okresie 2015-2017 oraz spadkiem stopy bezrobocia rejestrowanego z 12,5% w 2014 r. do 10,3% w 2017 r. (w ujęciu bezwzględnym liczba osób bez pracy ma zmniejszyć się w sumie o 340 tys.).
Z opublikowanych w listopadzie 2014 r. prognoz NBP wynika jednak, że rozwój ożywienia polskiej gospodarki może postępować wolniej niż zakładało Ministerstwo Finansów w trakcie prac nad budżetem państwa na 2015 r. Należy bowiem liczyć się z głębszym od spodziewanego spadkiem popytu zagranicznego na polskie towary i usługi ze strony krajów strefy euro (gdzie trafia ponad połowa naszego eksportu), których gospodarka ciągle nie może wejść na wysokie obroty. W rezultacie NBP nie wyklucza, że po wzroście PKB w 2014 r. o 3,2%, w 2015 r. nastąpi przejściowe zwolnienie stopy PKB do 3,0%, po czym znowu zacznie ona rosnąć w tempie 3,3%.
Poprawa cokolwiek anemiczna
Chociaż produkcja przemysłowa w 2014 r. odbiła się już od dna i w ciągu pierwszych 9 miesięcy jej łączna wartość powiększyła się o 3,4% (przed rokiem wzrost wyniósł tylko 1,4%), nie można jeszcze mówić o ugruntowanej poprawie koniunktury. Dane za trzy kwartały 2014 r. wyraźnie wskazują na wyhamowywanie dynamiki wolumenu produkcji z 4,9% w I kwartale do zaledwie 1,8% w III kwartale. Ministerstwo Gospodarki jest jednak przekonane, że wolumen produkcji przemysłowej w całym 2014 r. będzie wyższy w porównaniu z rokiem poprzednim, w najbardziej optymistycznym wariancie nawet o 3,5%. Wskazuje na to zwiększająca się liczba nowych zamówień krajowych, przekładająca się na rosnącą aktywność produkcyjną i w konsekwencji na coraz lepszą kondycję wielu działów przetwórstwa przemysłowego. W sumie w okresie styczeń-wrzesień 2014 r. 16 branż przemysłu odnotowało przyrost produkcji sprzedanej, wynoszący od 4,6% (produkcja papieru i wyrobów z papieru) aż do 16% (produkcja mebli). W większości z tych branż nastąpiła także poprawa wyniku finansowego oraz rentowności obrotu, a ponadto miał miejsce wzrost zatrudnienia. Oczywiście nie zawsze większa produkcja oznaczała od razu lepszą kondycję ekonomiczno-finansową przedsiębiorców, co pokazuje przykład branży farmaceutycznej, która – mimo wzrostu w 2014 r. w stosunku do roku poprzedniego dostaw leków i parafarmaceutyków (o 7,3% po trzech kwartałach 2014 r.) – w pierwszym półroczu 2014 r. odnotowała regres wyniku finansowego o blisko 17% oraz rentowności obrotu o 0,6 punktu procentowego. W jeszcze większym stopniu analogiczne zjawisko uwidoczniło się w branży komputerowej, gdzie ponad 8-proc. wzrostowi produkcji w okresie styczeń-wrzesień 2014 r. towarzyszyło znaczące pogorszenie danych finansowych w ciągu dwóch początkowych kwartałów 2014 r. Wymaga jednak podkreślenia, że na razie GUS udostępnił dane w zakresie produkcji sprzedanej za trzy kwartały 2014 r., zaś dane dotyczące wskaźników ekonomiczno-finansowych tylko za dwa kwartały tego roku, w konsekwencji czego obraz kondycji niektórych branż może być nieco zniekształcony.
Mimo ułomności statystyk nie ulega wątpliwości, iż w 2014 r. nastąpiła poprawa sytuacji w znacznej części polskiego przemysłu, z tym że na jej utrwalenie przyjdzie jeszcze poczekać, być może nawet do 2016 r. W stagnacji pogrążonych jest jednak nadal kilka istotnych segmentów gospodarki, w tym zwłaszcza: górnictwo węglowe, energetyka i budownictwo, a pośród branż przemysłowych – produkcja chemikaliów i wyrobów chemicznych, odzieży, sprzętu transportowego (poza samochodami), żywności, napojów oraz wyrobów petrochemicznych. We wskazanych przypadkach w okresie styczeń-wrzesień 2014 r. nastąpił spadek produkcji sprzedanej lub co najwyżej niewielki wzrost dostaw rynkowych, nieprzekraczający 0,8%. Z reguły towarzyszyło temu pogorszenie się parametrów ekonomiczno-finansowych.
Symptomatyczne jest, iż od końca I kwartału aż do września 2014 r. wśród polskich przedsiębiorców przeważały nastroje pesymistyczne, na co wskazywało systematyczne obniżanie się indeksu PMI obrazującego ocenę koniunktury w przemyśle ze strony kadry kierowniczej ponad 200 firm produkcyjnych. W okresie lipiec-wrzesień wskaźnik ten spadł poniżej poziomu 50. pkt wyznaczającego granicę między ożywieniem a stagnacją gospodarki. Na tym tle nadspodziewanie dobry okazał się październik 2014 r., w którym indeks PMI poszedł w górę, osiągając wartość 51,2 pkt, z tym że dopiero w kolejnych miesiącach okaże się, czy była to krótkotrwała zmiana in plus, czy też sygnał, iż obawy przedsiębiorców co do stanu koniunktury w Polsce zaczynają tracić na sile i ustępować przed bardziej pozytywnym postrzeganiem przyszłej sytuacji rynkowej.
Trudno jednak dziwić się, że przez pierwszych dziewięć miesięcy 2014 r. przedsiębiorcy nie tryskali optymizmem, jeśli od czerwca 2014 r. dynamika sprzedaży detalicznej oscylowała wokół dramatycznie niskiego poziomu 1-2%, co miało miejsce także we wrześniu, kiedy z reguły handel ożywiał się po wakacyjnym zwolnieniu obrotów. Tym razem było inaczej i to pomimo śladowej inflacji (w ciągu 9 miesięcy ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły tylko o 0,2%), z okresowym występowaniem deflacji, która pojawiła się w III kwartale 2014 r., kiedy – po raz pierwszy od wprowadzenia w Polsce gospodarki rynkowej – ceny uległy obniżeniu (o 0,3%). W warunkach niejasnych perspektyw rynkowych część przedsiębiorców nie spieszy się z rozpoczynaniem dużych projektów inwestycyjnych, chociaż jednocześnie coraz więcej firm decyduje się na przyjmowanie nowych pracowników. Powoduje to oczywiście spadek stopy bezrobocia rejestrowanego, która na koniec września 2014 r. wyniosła 11,5%, a więc była aż o 2,4 punktu procentowego niższa w porównaniu ze styczniem tego roku. Faktyczna poprawa na rynku pracy jest jednak znacznie mniejsza niż sugeruje to spadek stopy bezrobocia, bowiem na jej wysokość istotny wpływ mają wahania sezonowe (zimowy zastój w budownictwie, rolnictwie i sektorze usług), a także zmiany w przepisach prawa pracy (wydłużenie urlopu macierzyńskiego). Nie ulega jednak wątpliwości, że ofert pracy jest więcej niż przed rokiem, także z uwagi na wejście polskiej gospodarki w fazę niższego wzrostu wydajności pracy. Tak czy inaczej zatrudnienie w przemyśle zwiększa się, może niezbyt szybko, za to z rosnącą dynamiką (z 0,5% w I kwartale 2014 r. do 1,2% w III kwartale tego roku). Pomimo tego stopa bezrobocia nadal pozostanie wysoka, chyba że gospodarka zacznie rozwijać się w tempie 5%, co na razie nam raczej nie grozi.
Czynniki ryzyka
O skali i tempie poprawy koniunktury w Polsce decyduje obecnie przede wszystkim popyt wewnętrzny, zaś wkład eksportu we wzrost PKB radykalnie się zmniejszył. Nie zmienia to faktu, że w liczbach absolutnych eksport po 9 miesiącach 2014 r. wzrósł w porównaniu z rokiem poprzednim o 4,6%, co może zaskakiwać w świetle słabej koniunktury w państwach strefy euro, a także rosyjskiego embarga na import artykułów rolno-spożywczych i żywności z obszaru UE oraz trudności w handlu z Ukrainą. Okazuje się, że spadek dostaw do Rosji (o około 12% po 9 miesiącach 2014 r.), w połączeniu z załamaniem się eksportu na Ukrainę (spadek o 28%) nie wpływa aż tak bardzo negatywnie na całokształt polskiego handlu zagranicznego. Rosja co prawda zajmuje wysokie (obecnie szóste) miejsce na liście największych zagranicznych odbiorców polskich towarów i usług, ale dostawy na rynek rosyjski stanowią zaledwie 4,5% całego polskiego eksportu, a uwzględniając także Ukrainę (czternaste miejsce) analogiczny wskaźnik wynosi 6,4%. Ponadto największą rolę w eksporcie do Rosji i na Ukrainę odgrywają wyroby przemysłu elektromaszynowego oraz chemicznego, natomiast udział objętych embargiem artykułów rolno-spożywczych oraz żywności nie przekracza 15% wartości naszego eksportu do tych państw. Wydaje się, że część przedsiębiorców, którzy wcześniej byli silnie związani z rynkiem rosyjskim i ukraińskim, zdołała już znaleźć nowych odbiorców, w czym pomogło również pewne osłabienie kursu złotego. Dla części firm, zwłaszcza działających na obszarze Polski wschodniej (szczególnie w pasie przygranicznym) bariery w handlu z Rosją i Ukrainą oznaczają jednak duży problem, z groźbą wypadnięcia z rynku włącznie.