Automatyzacja polskiego przemysłu. W jakim miejscu jesteśmy?

Hexagon Metrology

O sytuację polskiego przemysłu w kontekście automatyzacji procesów produkcyjnych zapytaliśmy przedstawicieli wybranych przedsiębiorstw aktywnych na polskim rynku.

MM: Na jakim etapie zaawansowania, jeśli chodzi o automatyzację, jest polski przemysł i polskie przedsiębiorstwa? Jak wypadamy pod tym względem na tle krajów bardziej rozwiniętych?

Andrzej Siennicki, dyrektor generalny Cloos Polska: - Jako Cloos Polska zajmujemy się automatyzacją i robotyzacją procesów spawalniczych. Spawalnictwo to z reguły technologie specjalne wymagające zastosowania rozwiązań w zakresie robotyzacji zaprojektowanych na potrzeby tej dziedziny.
Pierwszy robot spawalniczy firma Cloos wdrożyła w 1985 r. w Fabryce Wagonów w Świdnicy na linii produkcyjnej wagonów platform. Zastosowanie robotów i automatów przechodziło różne fazy rozwoju i uzależnione było od ogólnej kondycji polskiego przemysłu, jego możliwości inwestycyjnych, długotrwałych perspektyw rozwojowych i sytuacji na rynku pracy. Obecnie wszystkie te czynniki wpływają na dobrą perspektywę rozwoju automatyzacji w Polsce. W porównaniu z innymi krajami jesteśmy na niskim poziomie wykorzystywania technik robotycznych – w zestawieniu nie tylko z krajami zachodnimi, wysoko rozwiniętymi, ale też takimi jak Czechy, Słowacja czy Węgry. Ostatnie dane pokazują jednak, że gęstość robotyzacji systematycznie rośnie, choć nadal jest wielokrotnie niższa niż w innych krajach.

Powiązane firmy

Jędrzej Kowalczyk, prezes zarządu FANUC Polska: - Inteligentnych maszyn w polskim przemyśle systematycznie przybywa. To zdecydowanie pozytywna tendencja i wszystko wskazuje na to, że utrzyma się ona w ciągu najbliższych lat. Czynnikami, które mają i jeszcze długo mieć będą wpływ na coraz bardziej nowoczesny kształt rodzimego sektora produkcji, są przede wszystkim: potencjał krajowego rynku, nieskrępowana dostępność technologii, różnorodność sposobów finansowania jej zakupu, jak i sprawa w moim odczuciu najważniejsza: brak rąk do pracy w przemyśle. Jeśli jednak spojrzymy na nasz rynek z szerszej perspektywy, to niestety szybko dostrzeżemy, że obecne tempo instalacji robotów w polskich fabrykach wciąż jest zbyt wolne, a robotyzacja i automatyzacja przemysłu w Polsce swój dynamiczny rozwój ma jeszcze daleko przed sobą.

Według Międzynarodowej Federacji Robotyki (IFR) sprzedaż robotów z roku na rok bije kolejne rekordy, ale Polska ma w tym zjawisku nieznaczny udział. W efekcie dystans dzielący nas od innych krajów europejskich wciąż się pogłębia. Pozostajemy w tyle nawet za krajami o średnim poziomie robotyzacji, tj. Czechami i Słowacją, gdzie wskaźniki gęstości robotyzacji przekraczają już średnią światową (74) i europejską (99). W Czechach na 10 tys. pracowników przemysłu przypada 101 robotów, w Słowacji aż 135, a w Polsce jedynie 32. To oznacza, że nie tylko nasi sąsiedzi, ale i pozostałe duże gospodarki europejskie konsekwentnie budują swoją przyszłość w oparciu o roboty, a co za tym idzie, sukcesywnie zwiększają poziom inwestycji w tę technologię. Utrzymanie tej tendencji w najbliższych latach z pewnością będzie miało niekorzystny wpływ na konkurencyjność polskiej gospodarki. Dziś nie powinniśmy się zastanawiać nad tym, czy warto automatyzować, tylko jak to zrobić.

Radosław Sobociński, product manager igus Polska: - Z naszej perspektywy widać wyraźnie, że polskie firmy coraz częściej sięgają po tanie roboty: ramiona robotyczne i lekkie manipulatory. Igus również w swojej ofercie ma takie rozwiązania, jednak do tej pory z tego typu konstrukcji korzystają głównie uczelnie i placówki badawcze. Choć z miesiąca na miesiąc wpływa do nas coraz więcej zamówień z firm produkcyjnych, to widzimy, że w naszym kraju rynek dopiero ten raczkuje. Na światowym rynku z lekkich ramion robotycznych robolink korzystają już światowi giganci z całej gamy branż: koncerny motoryzacyjne, farmacja, przemysł pakujący.

O dynamicznym rozwoju rynku tanich robotów świadczy zarówno zainteresowanie tymi rozwiązaniami na targach, jak i liczba firm, w których ofercie pojawiają się podobne urządzenia. Dla igusa to dziś najbardziej dynamicznie rozwijająca się grupa produktowa ze wszystkich, jakie oferujemy. Zainteresowanie wykazują też firmy integrujące, którzy coraz częściej chcą mieć w swojej ofercie niskobudżetowe ramiona robotyczne jako alternatywę dla często drogich robotów przemysłowych.

Krzysztofa Gadka, inżynier serwisu robotów Staubli: - W niektórych gałęziach przemysłu, np. w rolnictwie, automatyzacja jest dopiero na etapie początkowym. Tradycyjnie najlepiej zautomatyzowana jest branża automotive.

Adam Więch, dyrektor zarządzający Steute: - Z jednej strony mamy wiele świetnie rozwijających się, ultranowoczesnych przedsiębiorstw, choćby z sektora motoryzacyjnego, meblowego, spożywczego i częściowo maszynowego. Z drugiej strony wiele branż czeka na dalsze modernizacje; można tu wspomnieć choćby o szeroko pojętym rynku wydobywczym i energetycznym, gdzie nadal jest wiele do zrobienia, ale niestety brakuje środków na inwestycje.

Dr inż. Maciej Boldys, kierownik działu technicznego INMET-BTH, grupa Roemheld: - Z całą pewnością jest coraz lepiej, ale wartości liczbowe nie są łatwo do oszacowania. Zauważamy bowiem ogromną dbałość o ochronę tajemnic przedsiębiorstw i firmy niechętnie chwalą się wprowadzanymi rozwiązaniami. Na podstawie naszych statystyk i poziomu sprzedaży systemów stricte związanych z automatyzacją (głównie systemów mocowań z punktem zerowym Stark) możemy szacować wzrost zainteresowania takimi rozwiązaniami na poziomie 50–60% w skali trzech ostatnich lat. Są to jednak dane dotyczące automatyzacji wyłącznie w sektorze obróbki skrawaniem i nie można ich wprost odnosić do innych sektorów i branż.

Po jakie nowoczesne rozwiązania najczęściej sięgają polskie przedsiębiorstwa?

Andrzej Siennicki: - Polskie przedsiębiorstwa, które wykonują konstrukcje spawane, działają jako producenci gotowych wyrobów, takich jak pojazdy szynowe, samochodowe, maszyny rolnicze itp., oraz jako poddostawcy podzespołów spawanych dla producenta wyrobu finalnego. Pierwsza grupa przedsiębiorców potrzebuje zaawansowanych systemów sterowania i najnowszych rozwiązań w dziedzinie spawalnictwa, jak spawanie laserowe, hybrydowe i niskoenergetyczne. Druga grupa z kolei, zagrożona ryzykiem utraty zamówień, do procesu inwestycyjnego podchodzi z wielką ostrożnością i z reguły stosuje znane i sprawdzone rozwiązania o wysokiej wydajności. Wszyscy natomiast oczekują szybkiego i kompetentnego serwisu oraz fachowego wsparcia w zakresie szkoleń, programowania i doboru odpowiedniej technologii spawania. Wszyscy też uważają, że robotyzacja jest procesem długofalowym.

Jędrzej Kowalczyk: - Czynnikiem sprzyjającym wzrostowi zautomatyzowanych rozwiązań, szczególnie robotów przemysłowych, jest w polskich fabrykach niedobór wykwalifikowanych pracowników, zwłaszcza inżynierów, spawaczy, operatorów maszyn, monterów i mechaników. W związku z tym w Polsce, podobnie jak w innych krajach świata, producenci poszukują robotów przeznaczonych do zadań potocznie zwanych „handlingiem", czyli do przenoszenia, przekładania i obsługi produktów. Tego rodzaju aplikacje zrobotyzowane występują we wszystkich branżach, na każdym etapie produkcji. Producenci chętnie zamawiają też roboty montażowe, spawalnicze i przeznaczone do paletyzacji. Odbiorcami robotów są głównie przedstawiciele sektora motoryzacji, przemysłu metalowego, elektronicznego i chemicznego. Warto zauważyć, że szczególności sektor motoryzacyjny, mimo najwyższego poziomu zautomatyzowania, nadal w trosce o swoją konkurencyjność inwestuje w technologię, zwiększając tym samym dystans, który dzieli go od innych branż.

Coraz więcej polskich firm działa lub chce działać na szerokim rynku europejskim i odczuwa silną presję konkurencyjną. Zarządzający doskonale zdają sobie sprawę, że jeśli nie skorzystają z nowoczesnych rozwiązań, to nie zwiększą wydajności, elastyczności i precyzji, a w efekcie nie utrzymają firm na konkurencyjnym rynku. Niewątpliwie robotyzacja jest szansą dla przedsiębiorcy na zwiększenie przewagi konkurencyjnej na rynku dzięki podniesieniu jakości i wydajności produkcji, a także – co niezwykle istotne – jej powtarzalności. Co ciekawe, wiele korzyści producenci odkrywają dopiero po wdrożeniu robota do konkretnej produkcji.

Radosław Sobociński: - Przede wszystkim mają dziś do dyspozycji coraz lepsze rozwiązania. Igus już w 2009 r. rozpoczął prace nad stworzeniem lekkiego ramienia robotycznego, które wypełniłoby lukę rynkową. Najpierw stworzyliśmy robolink oznaczony literą W – od słowa „wires”. Inspiracją dla nas była biomechanika budowy nogi czapli. Konstrukcja ta była bardzo prosta, lekka i tania, jednak nie dość precyzyjna do wielu rodzajów prac. Znalazła jednak zastosowania komercyjne (np. jako ramię rozpylające farbę metodą natryskową) i w wielu projektach uczelnianych, np. w takich konstrukcjach jak robot społeczny Flash Politechniki Wrocławskiej. Ponieważ nasi inżynierowie widzieli w tym produkcie duży potencjał, zaczęli go udoskonalać i tak narodziła się przekładnia ślimakowa igus, czyli „staw” ramienia robota – rozwiązanie, które nadal jest proste i tanie, a dodatkowo bardziej precyzyjne. To kluczowy element, na bazie którego można zbudować całe gotowe ramię.

Krzysztofa Gadka: - Polskie przedsiębiorstwa potrafią być bardzo innowacyjne i opracowywać własne nowoczesne technologie. Często ich wdrożenie jest równoznaczne z uzyskaniem patentów. Dotyczy to głównie firm w 100% polskich. Filie firm zagranicznych są innowacyjne, lecz rozwiązania pochodzą głównie z zachodu Europy.

Dr inż. Maciej Boldys: - Bardzo duży boom obserwujemy w zakresie druku 3D oraz robotyzacji i digitalizacji procesów przemysłowych. Największy wzrost dostrzegamy jednak w automatyzacji procesu mocowania detali, tj. w zakresie hydraulicznych przyrządów obróbkowych. Zainteresowanie przyrządami i robotami współpracującymi z centrami obróbczymi wynika z zapotrzebowania rynku w zakresie wydajności wytwarzania. Konkurencja, olbrzymia różnorodność detali, ich ilość czy też dążenie do obniżenia kosztów niemal wymuszają stosowanie rozwiązań automatyzujących proces mocowania detalu i zapewniających powtarzalność oraz należyte bezpieczeństwo procesu i jego całkowitą kontrolę.

Czy polski przemysł chętnie otwiera się na nowe technologie? Czy może jest coś, co go ogranicza?

Andrzej Siennicki: - Polscy inżynierowie i przedsiębiorcy często odwiedzają wystawy i targi przemysłowe, śledzą prasę techniczną i poszukują nowości w internecie. Uzyskaną wiedzę wykorzystują do zaplanowania rozwiązań technicznych, które przyniosą efekty w postaci poprawienia jakości wyrobów, wzrostu wydajności, zmniejszenia zatrudnienia w zawodzie spawacza. Ograniczenia wynikają przede wszystkim z braku trwałej perspektywy produkcyjnej. Moje doświadczenie pokazuje jednak, że ci, którzy podjęli ryzyko i zainwestowali w robotyzację, na tyle podnieśli poziom techniczny swojej firmy, że zdobywali nowe, bardziej zaawansowane technicznie zamówienia.

Jędrzej Kowalczyk: - Z naszych obserwacji wynika, że w Polsce rośnie świadomość roli technologii w nowoczesnej produkcji. Tym samym coraz mniejszy wpływ na rozwój lub modernizację fabryk mają kwestie społeczne. Wciąż jednak mamy stosunkowo niski koszt pracy, co w niektórych przypadkach rodzi przekonanie, że z inwestycjami można jeszcze poczekać. Naszym zdaniem największą przeszkodą na drodze do dynamicznej robotyzacji jest mylne przekonanie, że robotyka jest droga i skomplikowana. W trakcie pracy często spotykamy się z brakiem wiedzy i pełnego zrozumienia korzyści, jakie mogą wynikać z automatyzacji produkcji. Niestety często dotyczy to także osób wykształconych na uczelniach technicznych, które dysponują przede wszystkim wiedzą teoretyczną, a nie praktyczną. Trzeba wyraźnie podkreślić, że finansowanie inwestycji nie jest dziś największym problemem. Nasza opinia w tym względzie pokrywa się z wynikami raportu IBnGR pt. "Wpływ robotyzacji na konkurencyjność polskich przedsiębiorstw, 2015", w którym tylko 9% badanych firm wspomniało, że na przeszkodzie robotyzacji stoją bariery finansowe. Autorzy raportu zwrócili uwagę, że z roku na rok zmniejsza się odsetek firm, których naprawdę nie stać na robota. Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć, jest to błędne przekonanie części przedsiębiorców, że roboty opłaca się instalować tylko w wielkich fabrykach produkujących na masową skalę. Nasze wieloletnie doświadczenie na świecie, w tym także w Polsce, pokazuje coś zupełnie innego. Oczywiście inteligentne maszyny są niezastąpione przy wytwarzaniu milionów śrubek, ale ich prawdziwe możliwości widać dopiero przy produkcji niemasowej. Świadczyć mogą o tym nasi polscy klienci, często rodzinne firmy, które w wielu przypadkach produkują krótkie serie, często bardzo specyficznych produktów, i skutecznie podbijają globalny rynek.

Radosław Sobociński: - Polski przemysł jest bardzo otwarty na wszelkie nowości pomagające usprawnić procesy produkcyjne. Z pewnością jednak główną barierą są pieniądze. Mniejszych firm najczęściej po prostu nie stać na zakup potężnych i drogich kompleksowych maszyn, które łącznie kosztują nawet kilkaset tysięcy złotych. Trzeba jednak wiedzieć, że nie do każdej pracy, którą może wykonywać robot, potrzebny jest ten najbardziej zaawansowany technologicznie. Proste, powtarzalne prace mogą wykonywać o wiele mniej skomplikowane i lżejsze urządzenia. Świadomość tego powoli rośnie także wśród polskich przedsiębiorstw. Jesteśmy przekonani, że w najbliższym czasie będą się one coraz bardziej otwierać na tego typu technologie.

Krzysztofa Gadka: - Wszędzie tam, gdzie praca człowieka jest tańsza od pracy maszyny, nowe technologie będą wdrażane z opóźnieniem. Porównanie kosztów pracy człowieka i automatu wydaje mi się głównym ograniczeniem. Kolejne to poziom techniczny pracowników, który jednak na szczęście cały czas się poprawia.

Adam Więch: - W Polsce głównym ograniczeniem we wprowadzaniu nowoczesnych rozwiązań okazują się koszty ich wdrożenia (choć dotacje unijne bardzo tu pomagają) i niekiedy niechęć do bardzo innowacyjnych, ale i złożonych zarazem podzespołów czy systemów. Widać jednak postępującą zmianę, której głównym motorem jest znaczące odmłodzenie kadry inżynierskiej w przedsiębiorstwach produkcyjnych. Młodzi specjaliści są bardzo otwarci na nowoczesne technologie, szczególnie informatyczne, a przy tym swobodnie posługują się językami obcymi, co zapewnia im szeroki dostęp do informacji płynących z rynku.

Dr inż. Maciej Boldys: - Obserwujemy tu dwie całkowite skrajności. Niestety nadal funkcjonują pozostałości po poprzednim ustroju, w którym liczyło się „jakoś”, a nie „jakość”. Na szczęście jest to coraz rzadsze zjawisko i stanowi bardzo niewielki procent ogółu. Firmy, którym zależy na najlepszych efektach, same zgłaszają się do nas w celu uzyskania pomocy w zakresie automatyzacji mocowania detali, systemów mocowań i wymiany narzędzi w prasach – i są gotowe do znacznych inwestycji. Największe ograniczenie stanowią podmioty, które nie patrzą perspektywicznie w aspekcie ponoszonych nakładów, co uniemożliwia wdrażanie w pełni nowoczesnych rozwiązań ze względu na trudności budżetowe. A przecież możemy wskazać wiele aplikacji, w których pozornie ogromny koszt inwestycji zwracał się w kilka miesięcy. W trakcie i po amortyzacji odnotowywane są znaczne wzrosty wydajności. Strategiczne spojrzenie w przyszłość jest nieodzownym czynnikiem przyspieszającym rozwój i innowacyjność.

Czy tzw. ustawa o robotyzacji otwiera drogę do szybszej automatyzacji polskiego przemysłu?

Andrzej Siennicki: - Regulacje ustawowe powinny wspomóc i przyspieszyć rozwój automatyzacji w Polsce. Czas pokaże, jak rozwiązanie te zostanie odebrane przez przedsiębiorców. Często zdarza się, że ustawodawca wprowadzi zbyt wiele ograniczeń, które zniechęcają do wykorzystania wprowadzonych przez niego ulg. Na pewno istotnym czynnikiem, który przyczynił się do rozwoju robotyzacji, była możliwość skorzystania z dotacji unijnych.

Jędrzej Kowalczyk: - Ustawa o robotyzacji niweluje barierę inwestycyjną dla najmniejszych przedsiębiorców i oferuje pewne pole do oszczędności. Mamy nadzieję, że zachęci mniejsze i średniej wielkości firmy do inwestowania w roboty przemysłowe.

Krzysztof Gadka: - W tym przypadku ustawa wprowadzająca ulgę podatkową zmniejszy koszty wdrożenia instalacji automatycznych, co przyspieszy ich wdrożenie. Z drugiej strony z duża ostrożnością podchodzę do ingerencji rządu w rynek.

Dr inż. Maciej Boldys: - Generalnie tak, choć uważam, że głównie pomoże ona w zakresie małych urządzeń dla małych firm. Ustawa dość mocno ogranicza wartość inwestycji, wykluczając duże i rozbudowane systemy. Pewien problem stanowią też przepisy, które utrudniają finansowanie urządzeń niebędących środkami trwałymi. Jak zawsze czas zweryfikuje, ale byłbym raczej optymistą.

Jakie korzyści wynikają z automatyzacji procesów produkcyjnych? Czy można być bez tego konkurencyjnym na rynku?

Andrzej Siennicki: - W tej chwili nie dyskutuje się o korzyściach ekonomicznych wynikających z zastosowań robotyzacji. Robotyzacja jest inwestycją, która zapewnia szybki zwrot poniesionych nakładów na zakup urządzeń. W naszych warunkach następuje to w czasie od roku do 5 lat. Moim zdaniem najważniejszymi czynnikami są tutaj poprawa i zapewnienie stałej jakości spawanego produktu oraz wyeliminowanie człowieka z procesu spawania ręcznego. Procesy spawalnicze powodują emisję szkodliwych pyłów i dymów, gazów oraz promieniowania. Pytani przedsiębiorcy zawsze potwierdzali, że nie chcieliby, aby np. ich synowie pracowali jako spawacze. Zautomatyzowanie i zrobotyzowanie produkcji zwiększa konkurencyjność przedsiębiorstwa. Jeżeli firma spawa robotami, to znaczy, że wdrożyła odpowiednie procedury w zakresie przygotowanie produkcji, które takie spawanie umożliwiły. Ponadto zastosowanie robotów potwierdza wysokie kompetencje i umiejętności techniczne firmy. Robotyzacja jest procesem ciągłym. Firmy, które zaczęły robotyzować swoje procesy produkcyjne, nie widzą powrotu do stosowania innych metod wytwarzania, ale wdrażają i planują nowe rozwiązania w tym obszarze.

Jędrzej Kowalczyk: - Argumentami przemawiającymi za robotami są przede wszystkim korzyści ekonomiczne, poprawa wydajności, jakości i powtarzalności, a także niższe koszty produkcji. Przedsiębiorcy korzystający z tej nowoczesnej technologii zauważają również, że roboty pomagają sprostać wymaganiom odbiorców produktów. W biznesie stawiają oni sprawę jasno: jeśli nie masz odpowiednich maszyn, nie jesteś w stanie sprostać naszym oczekiwaniom, a to przekreśla szanse na owocną współpracę. Można powiedzieć, że roboty zainstalowane w zakładzie są świadectwem innowacyjności i pełnią funkcję swoistej wizytówki definiującej kulturę techniczną firmy. Na inwestycje w technologie warto patrzeć szeroko. W ramach analiz opłacalności inwestycji oprócz kosztu zakupu samego robota warto uwzględniać także dodatkowe koszty eksploatacyjne, np. wynikające z serwisowania robota czy jego zapotrzebowania na energię. FANUC bardzo ceni przejrzystość informacji, dlatego zawsze staramy się przedstawić klientom prawdziwy obraz inwestycji w długim okresie użytkowania. Dzięki temu klient ma możliwość rzeczywistego porównania naszej oferty z innymi i świadomego wyboru rozwiązania optymalnego dla siebie.

Radosław Sobociński: - Automatyzacja daje wiele oczywistych korzyści i zdecydowanie podnosi konkurencyjność firmy na rynku. Obecnie także ci mniejsi producenci chcieliby korzystać z benefitów, które daje robotyka, takich jak brak przestojów czy większa możliwość ich planowania, a także standaryzacja produkcji i wyrobów. Powód jest prosty: wszystko to przekłada się na oszczędność czasu i pieniędzy.

Krzysztofa Gadka: - Korzyści z automatyzacji zależą od branży, a nawet od konkretnego produktu. Są czynności, które zawsze będą lepiej wykonane przez człowieka. Z drugiej strony produkcja masowa produktów o dobrej jakości jest możliwa tylko dzięki maszynom.

Dr inż. Maciej Boldys: - Bez systemów automatyzacji trudno być konkurencyjnym na rynku. Minimalizują one bowiem lub eliminują największe zagrożenie systemu produkcji – czynnik ludzki. Systemy automatyzujące procesy wytwarzania wykonują określone czynności w sposób powtarzalny, bezpieczny, niezawodny i wspólny z pozostałymi elementami i układami. Przyszłość zdecydowanie należy do automatyzacji procesów produkcji, szczególnie w przypadku produkcji seryjnej i powtarzalnej.

Rozmawiał: Dariusz Łuciów

Tagi artykułu

Zobacz również

Chcesz otrzymać nasze czasopismo?

Zamów prenumeratę